niedziela, 29 marca 2009

Operetkowa wojna króla Gustawa III

Gustaw III, w latach 1771-1792 król Szwecji, był postacią, której całe życie nieodmiennie było związane z teatrem. Nie przecierajcie oczu - napisaliśmy dokładnie to co się Wam wydaje. Z teatrem. Nie wierzycie - to czytajcie dalej. Będzie śmiesznie.

Najbardziej oczywisty związek pomiędzy królem a teatrem jaki możemy wskazać to fakt ufundowania przez niego Królewskiej Opery Szwedzkiej, Królewskiego Teatru Dramatycznego oraz Królewskiego Szwedzkiego Baletu, ale zupełnie nie o to nam chodzi. Mamy raczej na myśli fakt, że cały życiorys Gustawa III to seria zdarzeń, które spokojnie mogłyby stanowić kanwę scenariusza do różnego typu form scenicznych, od dramatu szekspirowskiego po wodewil.

Już najmłodsze lata życia naszego bohatera upłynęły pod znakiem wewnętrznego, antycznego wręcz rozdarcia pomiędzy oświeceniowymi i republikańskimi naukami narzuconych mu przez parlament mądrych guwernerów a przekonaniem o konieczności budowania silnej władzy królewskiej, jakie sączyła mu do ucha jego toksyczna i destrukcyjna matka.

W efekcie, młody monarcha został ukształtowany z jednej strony przez ludzi mądrych, którymi zgodnie z wolą matki gardził, z drugiej zaś - przez ambitną i dominującą matkę, której zgodnie z radami guwernerów nie ufał.

Już w rok po objęciu władzy, bo w 1772, w iście szekspirowskim stylu obalił monarchię parlamentarną, rozbijając przy pomocy wiernych mu wojsk stronników republikańskich stronnictw Czapek i Kapeluszy. Niestety nie wiemy co dokładnie nosili na głowach zwolennicy Gustawa. Wśród naszych typów pojawiły się między innymi: cieplutkie i milusie żółto - niebieskie czapeczki z rogami łosia i napisem SVERIGE oraz hełmy Wikingów.

Decydując się na wypowiedzenie w roku 1788 wojny Rosji, Gustaw przeszedł ze sfery dramatu historycznego w groteskę i kabaret. Co w zasadzie pchnęło naszego bohatera do tego rodzaju kroku? Po pierwsze, król widział siebie jako następcę Gustawa Adolfa i chciał w boju udowodnić iż jest godny nosić imię swego walecznego praprzodka. Po drugie, Gustaw III pragnął poszerzyć granice swego państwa o Norwegię, czemu sprzeciwiała się Rosja. Po trzecie i dla nas najważniejsze - chciał zjednoczyć wokół siebie cały niezadowolony z jego rządów naród dzięki szybkiej i zwycięskiej wojnie.

Jeśli możemy to skomentować - wyrażenia "wypowiedzieć wojnę Rosji" oraz "szybka i zwycięska kampania" pasują do siebie tak dobrze jak nie przymierzając "Somalia" i "stabilność polityczna" albo "Albania" i "tradycje demokratyczne".

Większa część narodu szwedzkiego myślała najwyraźniej dość podobnie do nas, gdyż wedle oficjalnej propagandy "wojna miała typowo defensywny charakter". Jej bezpośrednią przyczyną był tzw. incydent w Puumala. 27 czerwca 1788 grupa szwedzkich żołnierzy przebranych w uszyte na polecenie króla (w teatralnej szwalni) rosyjskie mundury paradne zaatakowała (już całkiem na serio) radiostację w Gliwicach posterunki graniczne strzeżone przez szwedzkich żołnierzy, dla odmiany w szwedzkich mundurach. Pretekst do wojny był, można było zaczynać. No to zaczęli...

Szwedzki plan wojenny był prosty - zdobyć Sankt Petersburg i podpisać pokój wykorzystując zaangażowanie Rosji w wojnie z Turcją. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Armia przebijająca się ku carskiej stolicy drogą lądową została zatrzymana, główna część floty wraz z armią desantową - zmuszona do odwrotu (bitwa pod Hogland - lipiec 1788), zaś flota przybrzeżna wioząca desant wzdłuż południowego wybrzeża Finlandii - doszczętnie rozbita (pierwsza bitwa pod Svensksund - sierpień 1789). Co ciekawe, Rosjanami dowodzili admirałowie o czysto słowiańskich nazwiskach takich jak Grieg oraz Nassau-Siegen.

Mimo to król Gustaw nie zamierzał łatwo zrezygnować z szybkiej i zwycięskiej wojny. W 1790 roku wpadł na pomysł nowatorski i genialny - otóż należy ponownie zaatakować carską stolicę! Wśród części szwedzkich oficerów, którzy niczego nowatorskiego w tym planie nie widzieli, wybuchł bunt, który jednak był równie nieudolny jak prowadzone przez Szwedów działania wojenne. Kampanię podjęto na nowo - z jeszcze gorszym skutkiem niż poprzednio. Szwedzka flota inwazyjna została na przeszło miesiąc zablokowana przez Rosjan, podczas bezładnego odwrotu tracąc wiele ze swych okrętów. I gdy wydawało się już, że Rosjanie wylądują w Szwecji i wygrają tą głupawą wojnę, Szwedzi się pozbierali i w drugiej bitwie pod Svensksund (9 lipca 1790) doszczętnie rozbili rosyjską flotę bałtycką.

Było to największe, choć całkowicie pozbawione znaczenia i sensu, zwycięstwo szwedzkiej floty nad kimkolwiek i kiedykolwiek.

W efekcie, prawie każdy dostał to czego chciał. Rosjanie ucieszyli się z rychłego zawarcia pokoju, ponieważ cała wojna była dla nich jakimś totalnym nieporozumieniem. Nie uzyskali natomiast racjonalnej odpowiedzi na pytanie: "Po jaką cholerę Szwedzi w ogóle tę wojnę zaczęli?" Szwedzi ucieszyli się, bo wojny nie przegrali. Król Gustaw również się ucieszył, gdyż uzyskał swoją upragnioną chwałę wojenną oraz piękny pomnik wystawiony jakiś czas później. Niezadowoleni byli jedynie powieszeni uczestnicy oficerskiego buntu, ale ich nikt o zdanie nie pytał.

Traktat pokojowy oczywiście nic nowego nie wnosił, ale w sumie dlaczego miałby? Przecież tak naprawdę w tym wszystkim chodziło tylko i wyłącznie o show...

Król Gustaw III pozostał showmanem aż do końca. Zginął w wyniku zamachu przeprowadzonego 16 marca 1792 podczas balu maskowego w operze. Jego śmierć została potem uwieczniona w utworze Verdiego pod tytułem "Bal Maskowy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz