Na początku 1825 roku silna egipsko-albańska armia wylądowała na Peloponezie. Plan najważniejszego spośród egipskich Albańczyków był stosunkowo prosty. Składał się z trzech punktów.
1. pokonać wszystkie greckie wojska na Peloponezie
2. usunąć z Peloponezu wszystkich Greków
3. sprowadzić na Peloponez osadników z Egiptu.
Jako miłośnicy wrzaskliwych handlarzy, tanich pamiątek i jazdy po piachu na złośliwych, śmierdzących dwugarbnych sk...synach żałujemy bardzo, że ten arcyciekawy eksperyment etniczno-kolonizacyjny nie wypalił. Tak, urlop w Tunezji wyjątkowo nam się udał - możemy pokazać zdjęcia.
Co by nie mówić - wojska Muhammeda Ali znokautowały Greków na Peloponezie prawym sierpowym. Nie pomogło bohaterstwo obrońców, ani nawet wypuszczenie z więzień przez Rząd Grecki z Południa kilku znakomitych dowódców wojskowych (aresztowanych uprzednio w ramach walki frakcyjnej z Rządem Greckim z Północy). Grecy przegrywali bitwę za bitwą a egipsko-albański walec parowy niepowstrzymanie parł naprzód. Zagroził nawet wzięciem do niewoli Rządu Greckiego z Południa, który został ocalony jedynie przez znakomity full-bluff zakotwiczonej w pobliżu brytyjskiej floty, która do końca twardo stwarzała pozory jakoby zamierzała pomagać w obronie miasta Nafplion, gdzie ów rząd miał swoją siedzibę. Albańczycy stwierdzili, że zaatakowanie Wielkiej Brytanii nieco przekracza ich możliwości i odpuścili. A trzeba było sprawdzać...
Nieco gorzej szło Turkom w środkowej Grecji, gdzie utknęli podczas oblegania miasta Missolonghi, które ciągnęło się przez ponad rok. Musimy przyznać, że Grecy bronili się jak szaleni, odwlekając w czasie moment kapitulacji. Tego rodzaju taktyka okazała się dobrym rozwiązaniem, i to z kilku powodów. Po pierwsze - morale Turków, Albańczyków, Egipcjan i innych pomniejszych nacji topniało niczym śniegi na zboczach Olimpu. Po drugie - znudzone i zmęczone przeciągającą się awanturą mocarstwa europejskie zaczęły mocno naciskać na sułtana, aby ten zakończył wojnę i jakoś tam się z Grekami dogadał. Po trzecie wreszcie - te same mocarstwa zaczęły dynamiczniej działać na rzecz zabezpieczenia swoich interesów w Grecji, bo a nuż inne państwo je ubiegnie.
Za to Grecy nadal spektakularnie grali na czas, niczym na Mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Wojska Muhammeda nie mogły nic sensownego wskórać, ponosząc ciężkie straty podczas oblegania niedostępnych górskich fortec. W 1827 Anglia, Francja i Rosja, nie odniósłszy sukcesu w dyplomatycznych naciskach na sułtana, wysłały w kierunku wybrzeża Grecji swoje okręty aby zademonstrować, że czuwają, trzymają rękę na pulsie, są oburzone no i w ogóle. Napotkawszy na miejscu flotę egipsko-turecką, admirałowie połączonej floty postawili sprawę jasno: albo odpłyniecie do domu, albo was zatopimy. Po trwających czas jakiś negocjacjach ustalono, że Turcy nie będą atakować Greków przy użyciu okrętów, w zamian za co mocarstwa wymuszą na Grekach zaprzestanie działań zaczepnych przeciwko Turkom.
W przyjaznej atmosferze okręty każdego z mocarstw popłynęły w swoją stronę. Tymczasem Grecy postanowili pokazać gdzie mają koncert mocarstw, Turcję i całą resztę, już w kilka dni później atakując egipską flotę przy pomocy statków-pochodni. Turcy wyruszyli w pościg za napastnikami, co nieświadome całego incydentu floty trzech mocarstw odebrały jako zerwanie wynegocjowanego chwilę wcześniej zawieszenia broni.Efektem "drobnej pomyłki" była stoczona 20 października 1827 roku bitwa pod Navarino, jedna z ważniejszych morskich batalii XIX wieku. Mecz był nieco jednostronny - z 89 statków floty egipsko-tureckiej zatopiono 75. Na dno wraz z nimi poszło 8000 ludzi. Koncert mocarstw nie stracił ani jednego okrętu. W następstwie bitwy, Francja i Rosja wysadziły w Grecji swoje korpusy interwencyjne, które pomogły Grekom pozbyć się wszystkiego co nosiło czapki z pomponem i nie potrafiło pisać przy użyciu dziwnych znaczków. Wojna była wygrana.
W efekcie:
- Grecja odzyskała niepodległość i weszła w fazę szybkiego rozwoju terytorialnego - jedynym minusem było narzucenie Grekom przez koncert mocarstw monarchy z dynastii bawarskiej, który nie znał dziwnych znaczków,
- stan chorego człowieka Europy nie polepszył się, po raz kolejny wszyscy uznali, że nie warto się nim przejmować, bo i po co...,
- Albańczycy nie zdołali zdobyć Grecji, ale utrzymali się w Egipcie,
- lord Byron zmarł podczas oblężenia Missolonghi (nie mylić z Missouri), zdaje się, że bez patosu, na jakąś chorobę.
I na koniec smaczek. Ostatnią bitwę stoczoną podczas tej wojny wygrał brat pana Ypsilantisa, który ją rozpoczął. Tym samym naszą opowieść możemy zakończyć starym albańskim przysłowiem:
I tak wszystko zostało w rodzinie
Zealand 1985 - recenzja/Zealand 1985 - review
3 lata temu
A gdyby tak dać Austriakom, Węgrom i Słoweńcom pieniądze unijne na zbudowanie wielkiego betonowego muru?
OdpowiedzUsuńMogliby wziąć izraelskich podwykonawców z doświadczeniem.
Hmmm... Gdyby nie to, że zostaliśmy już (tzn. Unia) zinfiltrowani przez Greków, Bułgarów i Rumunów, pomysł byłby całkiem na rzeczy. Ale może by chociaż mur wokół Chorwacji postawić?
OdpowiedzUsuń