Efektem spotkania było zawiązanie Przyjaznego Stowarzyszenia (Filiki Eteria), które początkowo było raczej pretekstem do wymykania się ojców - założycieli z domu na spotkania przy szklaneczce czegoś mocniejszego ("Jak możesz, o nierozumna, kazać mi zostawać w domu z tobą i dziećmi gdy wspólnie z Nikolaosem i Manolisem planujemy zmianę porządku świata!") niż realną siłą polityczną. Do 1817 roku Stowarzyszenie liczyło ledwie trzydziestu
Sprawy nabrały niesamowitego tempa gdy na czele Stowarzyszenia stanął Aleksander Ypsilantis - grecki oficer, generał-major rosyjskich huzarów oraz osobisty adiutant cara Aleksandra, który z właściwą sobie energią rozpoczął przygotowania do wybuchu powstania. Dla zmylenia przeciwnika, miało ono zacząć się jednak nie w Grecji, a na terenie Mołdawii i Wołoszczyzny. Plan Ypsilantisa był typowo bizantyjski i nie pozbawiony finezji - powstanie miało zacząć się na terenach gdzie nie stacjonowały tureckie wojska. Ponadto, w obu krajach żyło sporo Greków, z których większość była już członkami Stowarzyszenia. Ypsilantis liczył na sprowokowanie Turków do stłumienia buntu, co miało wywołać interwencję Rosji zakończoną odbudową greckiego państwa pod rosyjskim protektoratem. Cwane, prawda?
Aby mieć w ręku jakikolwiek atut militarny, nasz bohater sformował Świętą Drużynę - pierwszą grecką formację zbrojną w tej wojnie. To po lewej to jej sztandar. Ładny, prawda? Na czele Drużyny,
Cała eskapada Świętej Drużyny zakończyła się więc dość żałośnie - 30 tysięcy tureckich żołnierzy wkroczyło na teren dzisiejszej Rumunii i w 3 modlitwy przerobiło greckich rewolucjonistów na gyros i tzatziki. Wyhaftowany na drugiej stronie sztandaru feniks wiele im nie pomógł - nie odrodzili się z popiołów. Sam Ypsilantis wraz z garstką ocalałych uciekł do Austrii, gdzie na wszelki wypadek aresztowano go i zamknięto w twierdzy na najbliższe sześć lat. Tak więc ojczyzna apfelstrudla i aromatycznej kawy po raz kolejny okazała się niezbyt gościnna dla greckich rewolucjonistów.
Koniec części II. W następnym odcinku - Grecy grają, Albańczycy rozdają karty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz