środa, 12 sierpnia 2009

Chwalebna Brazylijska Rewolucja Szczepionkowa

Rio de Janeiro z początku XX wieku nie było miejscem, do którego chcielibyście pojechać na wakacje. Szczerze mówiąc, to ja nawet dziś bym tam nie pojechał, ale są tacy, co jeżdżą. Podobno niektórzy wracają i tylko co drugi ma AIDS. No dobra, dość głupich osobistych dygresji. Zacznijmy jeszcze raz.

Rio de Janeiro z początku XX wieku nie było miejscem, do którego chcielibyście pojechać na wakacje. Brak podstawowej infrastruktury (kanalizacja, wodociągi, wysypiska śmieci) oraz jakiejkolwiek polityki sanitarnej (nie wywożono śmieci, z ulic nie uprzątano nieczystości) sprawiały, że miasto to stanowiło idealny poligon do badania procesu rozprzestrzeniania się różnych chorób w warunkach miejskich. I tak, tylko w latach 1894 -1904 przez miasto przetoczyły się następujące epidemie:
  • odra
  • gruźlica
  • tyfus
  • trąd
  • żółta febra
  • ospa wietrzna
  • dżuma
Niezły zestaw, prawda? Nic dziwnego, że w 1902 roku prezydent Brazylii stwierdził, że zasadniczo to on ma dość tej chorej sytuacji i że władze miejskie muszą zrobić coś, by ją uzdrowić. Ratusz pomyślał, przeliczył otrzymaną od prezydenta kasę, połowę zgarnął dla siebie i wziął się do roboty. Po pierwsze, wyburzono większość starych ruder, w których lęgły się choroby, mieszkańców przesiedlając na obrzeża Rio. Zapomniano tylko poinformować ich o tym i zapewnić lokale zastępcze, kładąc podwaliny pod dzisiejsze slumsy. Po drugie, zorganizowano Brigadas Mata Mosquitos - ekipy rozprawiające się z moskitami, szczurami i innym przenoszącym choroby paskudztwem. Wprowadzono także wywóz śmieci, ale tylko w co lepszych dzielnicach.

Ukoronowaniem kampanii miała być wielka akcja szczepień ochronnych, zaplanowana na 1904 rok. Tak jak i całą wojnę z chorobami, szczepienia przeprowadzano z właściwym ratuszowi wdziękiem i polotem. 31 października 1904 wprowadzono Ustawę o przymusowych szczepieniach, na mocy której już 1 listopada uzbrojone oddziały policji zaczęły wpadać nocą do domów, wywlekać śpiących ludzi na ulice gdzie w specjalnych pojazdach wbijano w nich igły i wstrzykiwano podejrzanie wyglądające substancje.

Ludzie mieli już dość. Nie tylko wyburza im się domy nie informując o tym i nie zapewniając innego dachu nad głową, to jeszcze chce się ich otruć! Szczepienia, dobre sobie! Jakby to miało pomagać, to ludzie sami by przyszli i nie trzeba by ich było siłą zmuszać. Słowem - miejsce rzetelnej informacji, której całkowicie zabrakło, zajęły podejrzenia, plotki i strach. Najbiedniejsi mieszkańcy Rio wyszli na ulice.


5 listopada powstała Liga Przeciwko Obowiązkowym Szczepieniom, która domagała się uszanowania prawa ludzi do zapadania na dowolne choroby i zaprzestania szczepień. Liga zorganizowała protesty, które przerodziły się w zamieszki. Między 10 a 16 listopada 1904 roku większa część Rio de Janeiro została spalona i splądrowana przez szalejący tłum, do którego z nieznanych przyczyn przyłączyli się słuchacze szkół oficerskich, rzecz jasna z bronią w ręku. Rząd zawiesił szczepienia i wprowadził na ulice wojsko. W efekcie, rebelię stłumiono a aresztowanych buntowników zesłano do odległych regionów Brazylii, gdzie zapewne zmarli na różne tajemnicze choroby. Zginęło 30 osób, 110 zostało rannych.

W uznaniu zasług w zakresie walk z chorobami i krzewienia idei obowiązkowych szczepień, w 1907 roku w Berlinie kierujący kampanią dr Oswaldo Cruz otrzymał złoty medal podczas XIV Międzynarodowego Kongresu na rzecz Higieny i Badań Demograficznych. Dziś jego imię nosi instytut badający nowe metody zwalczania różnego typu chorób i epidemii.

2 komentarze:

  1. to było złe
    co na to L. Pasteur?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie dysponujemy informacjami, które w jakimkolwiek stopniu rzucałyby światło na jego stanowisko w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń