czwartek, 23 kwietnia 2009

Jaka piękna latino katastrofa pod Annualem...

Czy słyszeliście kiedyś o Rifanach? Ja też nie. A jednak Rifanie w odróżnieniu od Marsjan istnieją naprawdę, przez moment w latach 20-tych poprzedniego stulecia mieli nawet własne państwo z tą ładną flagą obok. To, że Republiki Rif nie uznawał absolutnie nikt, to już drobny szczegół.

O istnieniu Rifan najboleśniej przekonali się nie uznający ich Hiszpanie i właśnie o tym będzie ta historia.




Gdzież ach gdzież leżała niegdysiejsza Republika Rif? Odpowiedź na to pytanie widać powyżej - to górska, najbardziej wysunięta na północ część dzisiejszego Maroka. Kraina ta jest zamieszkana przez berberyjski naród Rifan, których obecnie jest na świecie prawie 5 milionów, z czego większość mieszka w Maroku i Algierii. Jak się szacuje, ta zacna kraina dostarcza światu około połowy dostaw haszyszu, ku utrapieniu służb policyjnych całego świata. Wszystkim mieszkańcom niegdysiejszej Republiki Rif dedykujemy przeto ten utwór muzyczny (nagrany specjalnie na ich cześć):



Na początku 1921 roku Hiszpania postanowiła poszerzyć swoje posiadłości w północnym Maroku o tereny będące w posiadaniu Rifan, zjednoczonych przez charyzmatycznego kadiego Mohammeda Ben Abd el-Krim, wykształconego w Hiszpanii dziennikarza lokalnej gazety. Jak się wkrótce miało okazać, przywódca nieuznawanej przez nikogo Republiki Rif był samorodnym talentem wojny partyzanckiej, ale nie uprzedzajmy faktów. Póki co wojska hiszpańskie pod dowództwem gen. Manuel Fernández Silvestre y Patinga dumnie wkroczyły w niegościnne górskie rejony, nie kłopocząc się zbytnio takimi pierdołami jak zabezpieczenie tyłów czy zaopatrzenie. Do czasu opisywanej kampanii największym osiągnięciem hiszpańskiego dowódcy było nie obronienie Kuby przed inwazją waranów wojsk USA w 1898 roku oraz nieoficjalny rekord świata w ilości ran otrzymanych podczas jednej bitwy (łącznie 22). Na nieszczęście Hiszpanów Silvestre jakimś cudem to przeżył...

To miał być spacerek i na początku wszystko na to wskazywało. Hiszpanie nie napotykali oporu i radośnie rozpraszali swoje wojska, zaś Berberowie bez trudu przenikali na ich tyły, odcinając łączność i zaopatrzenie. Już pierwsze poważne starcie w zasadzie okazało się ostatnim - 22 czerwca 1921 roku obóz Annual - kwatera główna hiszpańskiej armii został zaatakowany z zaskoczenia przez 3000 Rifan (to była ich cała armia). Z braku świadków nie wiemy dokładnie co tam zaszło, ale w ciągu kilku dni 5000 zdemoralizowanych i odciętych od zaopatrzenia hiszpańskich żołnierzy zostało wyrżniętych w pień przez Berberów. Dosłownie.

To był jednak dopiero początek kłopotów - w bitwie zginął sam gen. Silvestre, będący głównodowodzącym hiszpańskich wojsk w Maroku. Podobno strzelił sobie w głowę chcąc uprzedzić napastników. Ponieważ struktura dowodzenia hiszpańskiej armii była bardzo hierarchiczna, a poszczególne posterunki w zasadzie nie komunikowały się ze sobą, Berberowie bez trudu wybijali jeden garnizon po drugim spychając Hiszpanów do morza.

Tylko kłótnie w obozie zwycięzców umożliwiły szybki transfer dodatkowych wojsk do Melili - ostatniego przyczółka Hiszpanii w tej części Afryki. Tym niemniej klęska była kompletna i 9 września rząd w Madrycie był zmuszony poprosić o zawieszenie broni.

Z wojsk, które wyruszyły aby zniszczyć Republikę Rif, ocalało zaledwie 600 żołnierzy, którzy zostali wzięci do niewoli. Łącznie w ciągu trzech miesięcy Hiszpanie stracili ok. 20 tysięcy ludzi. W ręce Berberów wpadło 20 tys. karabinów, 400 karabinów maszynowych oraz 129 armat. Nic dziwnego, że w hiszpańskiej historiografii kampanię tę nazywa się Katastrofą pod Annualem.

Bitwa przyniosła wiele rozmaitych zmian. Hiszpańska opinia publiczna winą za kompromitację obarczyła zmurszałą monarchię, co wydatnie przyczyniło się do proklamowania wkrótce potem Drugiej Republiki. Sytuacja Republiki Rif nie zmieniła się ani o jotę - nadal nikt na świecie jej nie uznawał. Jedyna drobna różnica polegała na tym, że nie biorących jeńców Berberów zaczęto się w Europie bać.

Hiszpanie doszli przeto do wniosku, że skoro Rifan nie da się pokonać orężem, trzeba ich potraktować jak karaluchy albo inne robale. Przez pośredników odkupiono więc od Niemców pozostałe po I wojnie światowej zapasy broni chemicznej, którą następnie aż do 1926 roku regularnie zrzucano z samolotów na tereny Republiki Rif. Zatruwano pola uprawne, studnie, bombardowano wioski i miasteczka. W oficjalnej korespondencji rządowej namiestnik hiszpańskich posiadłości w Maroku napisał tak:
"I have been obstinately resistant to the of suffocating gases against these indigenous peoples but after what they have done, and of their treasonous and deceptive conduct, I have to use them with true joy."


Panowie Hiszpanie - Saddam to przy was mały Miki jest...


Dodajmy jeszcze, że w 2007 roku w hiszpańskim parlamencie poddano pod głosowanie uchwałę uznającą oficjalnie fakt stosowania broni chemicznej przeciwko berberyjskiej ludności cywilnej. Uchwała przepadła różnicą 33 głosów...

2 komentarze:

  1. Zawsze miło wiedzieć o takich rzeczach, kiedy np. w Madrycie wybuchają bomby na dworcu kolejowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Założę się, że podkładano je też z prawdziwą radością.

    OdpowiedzUsuń