Pomiędzy 1642 a 1652 w Anglii trwała wojna domowa pomiędzy rojalistami a zwolennikami republiki i reform, pod przywództwem Olivera Cromwella. Znacie pewnie tą historię, więc nie będziemy jej opisywać zbyt szeroko. Powiemy tylko jak się skończyła, cytując jedną z piosenek Monty Pythona:
...and the king lost his head
silly thing - stupid king...
Było nie było, sojusznikiem Cromwella w wojnie z rojalistami byli Holendrzy. Ich flota handlowa ponosiła spore straty ze strony rojalistów, których ostatnim bastionem po wyparciu z Old England były Wyspy Scilly. Fajna i kolorowa flaga tego terytorium otwiera nasz dzisiejszy artykuł.
Gdyby ktoś nie wiedział - wyspy leżą tu (to różowe to Kornwalia).
W marcu 1651 roku, gdy wspomniane wyspy były ostatnim bastionem zwolenników Stuartów, do obozu rojalistów przybył holenderski admirał Maarten Harpertszoon Tromp, żądając reparacji za zatopione przez nich holenderskie okręty. Ponieważ w owym czasie ci, którzy jeszcze z jakiegoś powodu popierali króla Jakuba, byli zainteresowani raczej szukaniem sobie miłych i przytulnych miejsc na emigracji, admirał został wysłuchany lecz jego słowa kompletnie zignorowano. W efekcie, rozsierdzony poseł-lecz-nie-dyplomata wyrzucił z siebie znamienne słowa: "W takim razie wypowiadamy wam wojnę!"
W trzy miesiące potem rojaliści zostali pokonani a wyspy zdobyte przez Cromwella. Tym niemniej, w sensie formalnym pokój między Wyspami Scilly a Holandią nigdy nie został zawarty. Wojna trwała więc w najlepsze.
Po 335 latach zaciętych zmagań na lądzie, morzu i w powietrzu, podczas których nie wystrzelono ani jednego pocisku i w ogóle nie zrobiono absolutnie nic , lokalny historyk i regionalista z Wysp Scilly napisał list do ambasady Holandii w Londynie, prosząc w imieniu mieszkańców wysp o zawarcie traktatu pokojowego. Po chwili konsternacji holenderskie MSZ pogrzebało w archiwach i ze zdumieniem złapało się za głowę - faktycznie panowie, mamy wojnę. W efekcie, 17 kwietnia 1986 roku holenderski ambasador pofatygował się na wyspy aby uroczyście podpisać traktat pokojowy.
Nie wiemy jak mieszkańcy tych kilku wysepek przetrzymali 335 lat strachu i niepewności, ale z całą stanowczością możemy powiedzieć jedno - gdyby najechali Holandię, to dopiero byłoby coś!
trzeba przyznać, że wyspa Scilly ma lepszą obronę niż AC Milan z najlepszych lat. Tyle lat wojny bez utraty jednego człowieka! Szacun.
OdpowiedzUsuńA Holandia za to tradycyjnie zawodzi na dużych imprezach. lol
OdpowiedzUsuń