Naszą zabawę z historią militarną świata zaczynamy tradycyjnie od powtórki z geografii. Kto wie gdzie leży i czym jest Zanzibar ręka do góry. Nikt nie wie? Ech, straszne z Was łżeelity i lumpeninteligencja. No dobra, bez żartów. Zanzibar to wyspa u wybrzeży Tanzanii, wchodząca obecnie w skład tego państwa, okresami niepodległa. Obecnie Zanzibar eksportuje goździki i orzechy kokosowe, więc jest gospodarczo pokrewny Gabonowi Co Się Jarkowi Kaczyńskiemu Objawił. Wcześniej Zanzibar eksportował głównie niewolników.
W 1858 roku Zanzibar z małą pomocą swoich brytyjskich przyjaciół całkowicie uniezależnił się od Omanu, uzależnił zaś całkowicie od Londynu. De facto stał się brytyjskim protektoratem i to do tego stopnia, że liczącą tysiąc żołnierzy Niezwyciężoną Armią Zanzibaru i Jego Walecznego Sułtana dowodził brytyjski oficer - sir Arthur Raikes. Brytyjczycy wspierali swojego wiernego sojusznika jak mogli - dali pieniążki na nowy pałac i ładny harem, podłączyli w pałacu prąd elektryczny a nawet podarowali sułtanowi jacht o czysto zanzibarskiej nazwie Glasgow, który odtąd stanowił Niezatapialną Wojenną Flotę Zanzibaru.
Słowem - czysta sielanka.
Pod koniec XIX wieku coś jednak zaczęło się psuć, a mianowicie mieszkańcy wyspy przestali podzielać sympatię swojego władcy do królowej Wiktorii. Głównie dlatego, że Londyn kazał sułtanowi znieść na wyspie niewolnictwo, jednym pociągnięciem demolując lokalny handel oraz bezceremonialnie naruszając kilkusetletnią tradycję handlowania przez wyspiarzy sąsiadami z kontynentu. Na fali tych nastrojów, sułtan Sayyid Hamad bin Thuwaini Al-Busaid za zgodą brytyjskiego konsula zaczął werbować straż pałacową, która wespół z armią miała zapewnić spokój na wyspie.
Zaiste, słaba była to straż, bowiem 25 sierpnia 1896 sułtan został otruty w pałacu przez swojego siostrzeńca Sayyida Khalida bin Barghash Al-Busaid, który jako nowy sułtan Zanzibaru przejął władzę pod hasłem wyrzucenia z wyspy Brytyjczyków, przywrócenia tradycji (czytaj: niewolnictwa), powrotu do starych dobrych czasów itp. Zmiana na tronie rzecz jasna nie podobała się Anglikom, którzy ustami konsula oraz dowódcy zanzibarskiej (sic!) armii próbowali
Sułtan jednak Brytolom nie zwykł był się kłaniać. Nie mając kontroli nad własną armią, rozpoczął manewry swej nowo sformowanej straży pałacowej (wraz z przymusowymi ochotnikami spośród ludności cywilnej, służby i niewolników - 2800 ludzi), obsadził artylerię (kilka karabinów maszynowych Maxima, jeden karabin Gatlinga, jedna lekko zardzewiała armata z XVII wieku, dwa 12-funtowe działa produkcji niemieckiej, których nikt nie umiał obsługiwać - zapewne z powodu bariery językowej) oraz flotę (wspominany już jacht Glasgow, dar królowej Wiktorii dla jednego z poprzednich sułtanów). Brytyjczycy nie pozostali dłużni, wysadzając mały kontynent piechoty morskiej do ochrony swego konsulatu oraz gromadząc w pobliskiej zatoce flotę wojenną w liczbie 5 okrętów.
Rozpoczęła się gra nerwów, która trwała przez cały dzień 26 sierpnia. W tym czasie Brytyjczycy wywozili z wyspy wszystkich Europejczyków, zaś Khalid zastanawiał się co odpowiedzieć na brytyjskie ultimatum. Zgodnie z wyrafinowaną tradycją brytyjskiej dyplomacji, było ono wykaligrafowane na eleganckim wizytowym papierze, opatrzone szeregiem pieczęci oraz zamaszystym podpisem. Jego sedno można streścić w zdaniu: "Poddaj się. Masz czas do godziny 09:00 27 sierpnia 1896 roku. W przeciwnym razie otworzymy ogień. Z wyrazami szacunku..." Sułtan-skrytobójca uznał, że Anglicy blefują i postanowił ich sprawdzić. Był to krok nierozważny...
27 sierpnia 1896 roku o godzinie 09:02 rano rozpoczęła się wojna pomiędzy Zanzibarem a Wielką Brytanią. Sytuacja strategiczna przez około minutę wyglądała z grubsza tak jak przedstawiono na koślawym szkicu powyżej. Na drewniany pałac sułtana spadły pierwsze pociski, powodując pożary, panikę i pospieszną ewakuację z pozycji, która nagle okazała się raczej nie do obrony ("Czcigodny sułtanie - oni mają działa!"). Bombardowanie trwało aż do 09:40 kiedy to jeden z obrońców pałacu przytomnie wywiesił białą flagę. W międzyczasie pomiędzy 09:05 a 09:15 miała miejsce również bitwa morska, kiedy to Glasgow wystrzelił salwę pocisków w stronę jednego z brytyjskich okrętów nie robiąc mu nic, po czym sam stał się obiektem ostrzału odwetowego, który natychmiast go zatopił.
Jakie były skutki tej wojny? Zależy dla kogo. W walkach, pożarach i ogólnym chaosie zginęło ok. 500 Zanzibarczyków oraz 20 zamieszkujących wyspę Hindusów, którzy zginęli wkrótce po tym jak mieszkańcy wyspy potraktowali wystrzał z brytyjskiego działa jako sygnał do ogólnego grabienia i plądrowania. 1 brytyjski podoficer został ranny tego dnia. Zniszczeniu uległ pałac sułtana, jego artyleria oraz flota. Wahamy się użyć sformułowania "flota Zanzibaru została zatopiona" gdyż z uwagi na płytkość zatoki spod wody wystawały maszty niegdyś pięknego jachtu, co widać na poniższym zdjęciu. Dodajmy, że widok ten utrzymywał się aż do 1912 roku...
Co oczywiste, Brytyjczycy wprowadzili na tron takiego przedstawiciela dynastii Al-Busaid jaki im pasował, zaś Khalid "Nieudany Skrytobójca" znalazł schronienie w Niemieckiej Afryce Wschodniej, gdzie przebywał aż do 1916 roku. Wtedy to został schwytany przez brytyjskie oddziały i osadzony na Wyspie Świętej Heleny. Prawie jak Napoleon...
Na mocy traktatu pokojowego Zanzibar zobowiązał się pokryć koszty pocisków wystrzelonych na miasto przez flotę JKMości jak również koszty gaszenia pożaru przez naprędce zorganizowaną przez Anglików straż ogniową.
Słowem - jaka wojna, taki traktat pokojowy.